Można iść o zakład, że przytłaczająca większość ludzi znajdując w szufladzie, wśród dziadkowych rupieci najdroższy kasowany znaczek świata uprzątnęłaby go do śmieci wraz połamanymi stalówkami, zardzewiałymi spinaczami, furą wizytówek i nie wiedzieć po co trzymanymi starymi biletami tramwajowymi. O tym znaczku można powiedzieć, że jest niezwykle cenny, rzadki i poszukiwany, że jego losy mogą być kanwą sensacyjnego serialu o ludzkich namiętnościach, że stał się symbolem dobra powszechnie pożądanego, ale niedostępnego. Nie można tylko powiedzieć, że jest efektowny. 
Większość z nas zastanawiałby się, czy to w ogóle jest znaczek. Sławny "The British Guiana One-Cent Magenta" to prostokącik lichego papieru w kolorze fuksji. Ma obcięte narożniki, a w centrum znajduje się prosta ramka z mottem Damus Petimus Que Vicissum (Mamy dawać i brać na przemian), rozmieszczonym powyżej i poniżej winietki przedstawiającej żaglowiec. Z reguły obrazka tego używano do reklam frachtu przywożonego do Georgtown. Przy marginesach znalazły się słowa BRITISH GUIANA oraz POSTAGE i ONE CENT. Centralnie przybity jest kasownik z napisem DEMERARA 1856, a jakby go było mało – podpis piórem wykonany przez urzędnika pocztowego. 


Jak niemal wszystko co w kolekcjonerstwie cenne i niezwykle rzadkie znaczek ten swe istnienie zawdzięcza długiej serii przypadków. Widniejąca na stemplu Demerara, to nazwa dawnej kolonii holenderskiej w Ameryce Południowej, nad brzegiem Morza Karaibskiego. Tysiące niewolników tyrały na tamtejszych plantacjach trzciny cukrowej, kakaowców, bawełny i ryżu napełniając kieszenie właścicieli wielkich latyfundiów złotem. W 1815 kolonię, wraz z sąsiednią Essequibo, odebrali Holendrom (było nie popierać Bonapartego?) Brytyjczycy. W 1831 Korona uznała, że dołączy do swej zdobyczy obszar Berbice i tak powstała Gujana Brytyjska, dzieląca się administracyjnie na trzy hrabstwa. Jak każda społeczność kolonialna także beneficjenci gujańskiego dobrobytu starali się maksymalnie upodobnić stylem życia do mieszkańców Metropolii. Kupowali te same książki i nuty, szale i kufry, zegarki i porcelanę. Sprowadzali zabawki dla dzieci, powozy i meble. 
Administracja też lubiła stwarzać pozory braku różnic. Nie mogło więc zabraknąć poczty. Ta działała w kolonii od XVIII w. Obsługiwała przede wszystkim przesyłki okrętowe. Gujana czekała na Thomasa Evansa Daltona, który w latach 1837 (nominacja na pocztmistrza) do 1874 (emerytura) stworzył pocztę godną Imperium Brytyjskiego. Warto dodać, że urząd objął po ojcu, a oddał synowi. Dalton wprowadził regularne doręczanie przesyłek śródlądowych i zapewnił kolonii jedne z najwcześniejszych znaczków pocztowych na świecie. 15 czerwca 1850 w dwutygodniku Royal Gazette ukazało się ogłoszenie o nowej, codziennej (z wyjątkiem niedziel) usłudze pocztowej. Podano listę obsługiwanych miast, urzędów przyjmujących i stawek pocztowych, które różniły się w zależności od odległości. Wszystko skoordynowano z rozkładem jazdy lokalnych pociągów (koleje uruchomiono w 1848 roku).


Pierwsze znaczki Dalton zamówił u wydawców wspomnianej gazety, a ci wywiązali się z zadania po kupiecku – taniej się już nie dało. W 1853 znaczki o wartości 1 centa w kolorze ceglastym i 4 centów w kolorze granatowym, też z motywem żaglowca, dostarczyła do Gujany Brytyjskiej drukarnia Waterlow. Wykorzystano papier na etykiety szpulek z nićmi, więc znaczki były okrągłe. Znaczek o nominale 4 centów przeznaczony był na listowy, a 1-centowy na pakiety . Do 1860 znaczki Gujany Brytyjskiej były używane tylko w obrocie lokalnym; do przesyłek zagranicznych (w tym innych kolonii brytyjskich) musiały być używane znaczki poczty brytyjskiej. 


Legendarna „Gujana” wkroczyła do świata pop-kultury. W komiksie Carla Barksa The Gilded Man¸ kolekcjoner był skłonny zapłacić za nie – w 1952 roku – 50 tysięcy dolarów. Pasjonatem tym był Kaczor Donald.